Witam Was ciut chłodniej i bez słonka dziś. Idealny dzień na szycie więc tak też go wykorzystuję. W chwili przerwy postanowiłam podzielić się z Wami moją nową miłością - są nią woski Yankee Candle. Tak, wiem, nic nowego, wiele osób już o tym pisało. Ja odkryłam je dość późno i właściwie za sprawą posta u Kasi z Rustykalnego Domu (przy okazji zapraszam na konkurs u niej TU). Po krótkiej wymianie zdań z Kasią w komentarzach postanowiłam spróbować, bo my z R. bardzo lubimy jak w domu przyjemnie pachnie i do tego uczestniczą w tym świece. Przerobiliśmy już indyjskie kadzidełka (jednak zbyt intensywne, w grę wchodziły 2 zapachy - kawa i czekolada), pachnące podgrzewacze (lepiej pachną przed niż w trakcie palenia) oraz olejki zapachowe do kominków (ok, ale czasem bardzo chemiczne zapachy i trzeba stale pilnować czy woda nie wyparowała z kominka). Woski okazały się strzałem w dziesiątkę. Naturalny, długo utrzymujący się zapach, nie wyparowują i ta mnogość zapachów ! Na początek skusiliśmy się na 6 woskowych "babeczek", z czego jedna będzie już na chłodniejsze dni - zapach miód i przyprawy. O woskach możecie poczytać troszkę więcej na TEJ stronie, a ja pokażę naszą kolekcję :) Na początek kominek z woskiem.
W oryginale woski wyglądają tak:
Można je łatwo łamać, a niektóre wręcz się kruszą. Pachną bardzo intensywnie, dlatego aby uniknąć przenikania zapachów i ciągłego otwierania woreczków postawiłam na małe słoiczki. Wyglądają troszkę jak słodycze w cukierni :) Polecam każdemu kto lubi naturalne zapachy - my się zachwyciliśmy !
Teraz o zdolnościach. Okazuje się, że moja Mama polubiła biżutkowanie i namiętnie robi bransoletki z minerałów. Ostatnio jednak dostała do przeróbki naszyjnik od znajomej. Rzemień prawie się rozsypywał, więc został zastąpiony sznurkiem woskowanym. Efekty oceńcie same - ja już wiem po kim odziedziczyłam biżutkowe zdolności :)))
Miało być jeszcze o glinie. Otóż nabyłam na "szkolnej" promocji w markecie glinkę rzeźbiarską samoutwardzalną. Na razie eksperymentuję z foremkami do ciastek i papierową koronką, pokazuję efekty jeszcze nie do końca wyschnięte i nie obrobione (będą malowane, może decu, zobaczymy). Macie jakieś doświadczenia z tym materiałem ?
Kochani, robię kawkę, krótka rundka po Waszych blogach i do pracy :) Zapraszam też do sklepiku - są biżuteryjne nowości KLIK oraz do Leniuszkowych Smaków - zaraz przepis na makaronik :)
Fajne te serduszka, a te woski znam i bardzo lubię,a mama zdolna bardzo
OdpowiedzUsuńDziękuję :)
UsuńAleż u Ciebie pachnąco Beatko :) gliniane serduszka śliczne :)
OdpowiedzUsuń:)))
UsuńFajnie, że masz z mamą wspólną pasję :-)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :-)
Tak, to fajna sprawa :)
Usuńbrawa dla mamy:))...a taką glinke zawsze miałam ochotę sobie kupić-piękne serduszka:))
OdpowiedzUsuńDziękuję w Jej imieniu. Beatko, glinka jest teraz w marketach w ramach akcji szkolnej więc warto się zaopatrzyć :)
UsuńGlinkę mam, przypomniałaś mi o niej! :)
OdpowiedzUsuń:)
UsuńNie znałam takich wosków, warto wypróbować :)
OdpowiedzUsuńNaszyjnik wyszedł super :) Pozdrawiam :)
Woski naprawdę warto wypróbować :)
Usuńtwoje posty zachwycają a blog świetnie wyglada taki jasniutki ... kominek swieczkowy rewelacyjny pozdrawiam cieputeńko
OdpowiedzUsuńDziękuję Paulinko :)
Usuń